Dziewczęta,
zauważyłyście, że w języku utrwaliły się wyrażenia „zła
kobieta” i „zły człowiek”, ale nie ma wyrażenia „zły mężczyzna”? Dlaczego?
Co miał na myśli Witkacy, największy bodaj mizogin
dwudziestolecia międzywojennego, kiedy w przedmowie do swojej pierwszej
powieści w 1919 roku pisał: „Prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest k o
b i e t ą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni”? Podejrzewał,
że „kobieta jest potworem”, zastanawiał się tylko, kto i jak mógłby ją
zdemaskować, opisać „od środka” tę zmysłową i zachłanną istotę. Ubolewał, że w
jego czasach rzadko (za rzadko) sięgały po pióro same kobiety, a te, które
sięgały (oprócz zupełnie genialnej, jego zdaniem, choć niedocenianej
Nałkowskiej), oddawały się jedynie „subtelnemu omamianiu siebie i innych”. Nie
umiałyśmy stanowczo odpowiedzieć, opowiedzieć o sobie i obronić siebie.
Nas, kobiety, łatwo oskarżyć o zło, o całe zło tego
świata. Bo się nie bronimy! I wcale nie dlatego, że nie mamy dość siły. Nie
bronimy się, bo wychowano nas do bycia dobrymi. Ideałem była i jest „grzeczna
dziewczynka”. A tam ideałem, normą! Podarte rajstopki, poplamiona sukienka czy
klepnięcie kogoś łopatką po głowie jest odbierane jako zakłócenie normy.
Dziewczynki przecież bawią się grzecznie, nie pyskują, ustępują, nie
zaczepiają, nie biją, nie oddają, nie odpowiadają na uwagi i nie mają takich
samych praw jak ich bracia. Mają za to mnóstwo obowiązków, z których chłopcy są
zwalniani (przez mamy i babcie!).
Nie trzeba daleko sięgać: najnowsza kampania społeczna
pewnej fundacji mającej w nazwie oboje rodziców, winą za całe zło obarcza
wyłącznie kobiety: kobieto, jesteś zła, bo nie masz dzieci, a nie masz ich, bo
myślisz wyłącznie o sobie, o swojej karierze, domu, podróżach… Pomiędzy jednymi
i drugimi studiami, doktoratem i stypendium zagranicznym, budowaniem domu i
zwiedzaniem świata nie miałaś czasu urodzić dziecka, egoistko! Z tego wynika,
że nie chciałaś mieć dzieci (jaka z ciebie w ogóle kobieta?)! Jak mogłaś nie
chcieć? I nie ma znaczenia, że do urodzenia dziecka konieczny jest także
mężczyzna, ojciec. Że poza wszystkim innym niektórzy i niektóre nie mogą mieć
dzieci. I że przecież same sobie tych dzieci nie będziemy robić i ich potem
same wychowywać i utrzymywać (!). Parę filmów o tym widziałyśmy. A teraz uwaga:
do mężczyzny twórcy kampanii nie mają żadnych uwag. On nie musi niczego i o
niczym. Znowu jest zwolniony z obowiązku: według twórców kampanii może myśleć
wyłącznie o sobie i nikt nie będzie miał o to do niego żadnych pretensji…
Dziewczynki, czy możemy sobie pozwolić na to, żeby być
złe? Czy płeć odgrywa tu jakąś rolę? A wychowanie ma znaczenie? Bo skoro zło jest nieodpowiedzialnością, to
uciekając przed odpowiedzialnością stajemy się złe i źli. Chyba…
A.